SERWIS ELEKTRONICZNY - RADIOELEKTRYKA SOSNOWIEC POLSKA |
NIEZALEŻNA DZIAŁALNOŚĆ BADAWCZO - NAUKOWA KLIKNIJ NA OPIS DOKUMENTU |
Nowy pomysł na poszukiwanie cywilizacji pozaziemskich Nowa teoria proponuje poszukiwanie cywilizacji pozaziemskich z wykorzystaniem teorii gier. Opiera się ona na założeniu, że zarówno ziemscy naukowcy, jak i przedstawiciele obcych szukają się nawzajem. 4 lutego 2021 rok. Badania przeprowadzone przez astrofizyka, dr Eamonna Kerinsa z Uniwersytetu w Manchesterze, zostały opublikowane w "The Astronomical Journal". Ustalenie, czy obcy istnieją w naszej galaktyce jest wyzwaniem, które od lat próbują rozwikłać astronomowie zrzeszeni w organizacji SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence). Podejście dr Kerinsa zakłada, że obie strony szukają się nawzajem, co oznacza, że zarówno ziemscy, jak i obcy astronomowie szukają się nawzajem. Jest to taktyka często stosowana w teorii gier, kiedy dwóch graczy współpracuje ze sobą, aby wygrać grę, nie komunikując się ze sobą.
Typ planet, które według dr Kerinsa mają największe szanse, by być domem dla obcych form życia, to planety tranzytowe, czyli takie, których orbity przechodzą bezpośrednio przez tarczę gwiazdy macierzystej. Innym ważnym pytaniem, na które astronomowie starają się znaleźć odpowiedź w poszukiwaniu życia pozaziemskiego, jest to, czy powinniśmy wysyłać sygnał do tych planet, czy też biernie czekać na wiadomość od nich. Nowe badania sugerują odpowiedź - to planeta, która ma najczystszy widok na drugą planetę wysyła sygnał. - Wkrótce powinniśmy mieć katalog planet, które mogą być zamieszkane przez cywilizacje, które już wiedzą coś o naszym świecie. Mogą one wiedzieć wystarczająco dużo, aby skusić się na wysłanie wiadomości. To są światy, na których naprawdę musimy się skupić - powiedział dr Kerins. |
|
|
|
|
|
|
jest bardziej prawdopodobne niż uruchomienie tego procesu na Ziemi, bez niezbędnych składników - powiedział Benner. Kolejnym dowodem potwierdzającym przybycie marsjańskich form życia na Ziemię jest dostępność wody. Mimo że jest niezbędna do rozwoju życia, to nie może jej być w nadmiarze - tyle, ile było jej na Ziemi 3 mld lat temu. Na Czerwonej Planecie było jej wtedy najprawdopodobniej tyle, ile trzeba. Powyższe dowody sugerują, że najprawdopodobniej wszyscy jesteśmy Marsjanami. |
|
|
Wyrwać się grawitacji Panspermia to hipoteza zaproponowana przez Svante Arrheniusa, która sugeruje, że życie na Ziemię dostało się z kosmosu za pośrednictwem komety, planetoidy lub meteoroidu. Udowodniono, że przetrwalniki bakterii potrafią przeżyć w bardzo rozrzedzonej atmosferze na wysokości kilkudziesięciu kilometrów, a ponadto negatywne skutki kosmicznego promieniowania na materiał genetyczny mogą być minimalizowane przez skalne pancerze. Model, w którym organizmy żywe podróżują w meteoroidach między planetami nie jest pomysłem rodem z filmów science fiction. Co ciekawe, badacze z Uniwersytetu Nicejskiego zasugerowali, że przewaga aminokwasów lewoskrętnych w organizmach może być spowodowana kołową polaryzacją światła nowo tworzących się gwiazd, potwierdzając hipotezę panspermii. |
kosmicznych okoliczności, które muszą zaistnieć, by małemu skalistemu obiektowi udało się uciec grawitacji swojej macierzystej gwiazdy. Poprzez 50-krotne zmniejszenie prędkości niż w poprzednich szacunkach (ponad 11 km/s) i uwzględnienie obecność innych dużych ciał niebieskich (jak choćby gazowe olbrzymy), udało się im zilustrować efekt słabego transferu. W takim scenariuszu, pojedyncze skaliste fragmenty wędrują do zewnętrznej krawędzi pola grawitacyjnego planety (tzw. słabej granicy stabilności). Po przekroczeniu prędkości ucieczki, obiekt zostaje wyrzucony w przestrzeń kosmiczną, gdzie dryfuje dopóki nie zostanie przechwycony przez inny system planetarny. |
|
Gwiezdni wędrowcy Taka konfiguracja planet, by możliwa była podróż międzygwiezdna, występuje jednak niezwykle rzadko. Naukowcy wskazują, że międzyplanetarne przeniesienie mikroorganizmów na pewno mogło zajść w okresie między 164 a 288 milionami lat po powstaniu Układu Słonecznego. Był to szczególny czas w historii naszego układu planetarnego, gdyż Słońce było jeszcze częścią rozwijającej się gromady gwiazd. Według Amaya Moro-Martina muszą zostać spełnione dwa podstawowe warunki, by zaistniał proces słabego transferu. Po pierwsze, w docelowym układzie planetarnym musi być obecna masywna planeta, której pole grawitacyjne przechwyci wędrujący w przestrzeni obiekt (w Układzie Słonecznym nadaje się Jowisz). Po drugie, oba systemy (donorowy i akceptorowy) muszą mieć niską względną prędkość układu (dla przykładu Droga Mleczna i Galaktyka Andromedy zbliżają się do siebie ze względną prędkością 400 tys. km/h). We wspomnianym okresie życia Układu Słonecznego, Ziemia spełniała oba warunki. Aby potwierdzić wiarygodność swoich modeli, naukowcy dokonali symulacji 5 mln trajektorii między układami planetarnymi z pojedynczą gwiazdą (w gromadzie 4300 gwiazd) pod kątem trzech różnych parametrów (najczęściej pojawiającym się była masa obiektów). Okazało się, że szansa przechwycenia przez gwiazdę przybysza z innego systemu planetarnego wynosiła w takich okolicznościach od 5 do 15 procent. Wyniki te stanowią opozycję w stosunku do poprzednich szacunków, które wykazywały dosłownie miliard razy bardziej wyższe prawdopodobieństwo. Naukowcy obliczyli, że Układ Słoneczny i najbliższe mu układy planetarne mogły wymienić się od 100 trylionami do 30 kwadrylionami skalistych fragmentów o masie przekraczającej 10 kg. Część z nich mogła zostać zniszczona lub po prostu wyparować, ale symulacje wykazały, że nawet 200 mld fragmentów skalnych mogło zasiedlić pobliskie systemy gwiezdne. A wraz z nimi proste mikroorganizmy. |
|
Płodna Ziemia Czy życie na Ziemi istnieje od tak dawna, by najprostsze mikroorganizmy mogły zostać wysłane w przestrzeń kosmiczną w wyniku zjawiska słabego transferu? Szacowany moment powstania życia na Ziemi, a znane "otwarte" okno dla słabego transferu, to wąskie gardło przedstawionej teorii. Wiek Ziemi jest określany na 4,5 mld lat, a pojawienie się pierwszych organizmów żywych miało najprawdopodobniej miejsce 3,5 mld lat temu. |
słabego transferu występowało nawet wbrew obowiązującym prawom natury. Wystarczyłaby przecież wyjątkowo potężna eksplozja - jak choćby uderzenie asteroidy - by wynieść w przestrzeń kosmiczną tony skalistego pyłu z przetrwalnikami bakterii. Te wyrywając się z pola grawitacyjnego naszej planety, które mogło być osłabione, podążyły w niezbadane rejony wszechświata. Być może zatem gdzieś w kosmosie żyją nasze gwiezdne dzieci. Może właśnie to my wszyscy jesteśmy kosmitami. |
|
Myślisz, że całą noc spędziłeś w tym samym miejscu? Nie! Czy pracujesz, czy śpisz, cały czas ze swoim statkiem kosmicznym Ziemią mkniesz w kierunku konstelacji Lwa. Co 12 minut pokonujesz odległość jak z Ziemi do Księżyca. Co cię czeka w tej podróży? Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej Prawo powszechnego ciążenia zawiera poważny feler. Jego odkrywca Izaak Newton dobrze zdawał sobie z niego sprawę. Grawitacja jest siłą przyciągającą i wszechobecną, nie można nigdzie od niej uciec ani się przed nią skryć. W efekcie jednak nie da się tak rozmieścić ciał niebieskich - planet i gwiazd - żeby ich układ był stabilny. |
Zawsze będą ciążyły ku sobie i prędzej czy później pospadają na siebie. Jedynym sposobem na uniknięcie takiej katastrofy jest wprawienie ich w ruch - wieczna ucieczka, kosmiczna podróż bez końca i bez przystanku. Ta zasada dotyczy wszelkich skupisk materii - gwiazd, układów planetarnych, galaktyk i układów galaktyk. Muszą wirować i krążyć wokół siebie, jeśli nie chcą spaść na siebie i sczepić się w katastrofalnej kolizji. Każde potknięcie, najmniejsza utrata energii oznacza zacieśnianie orbit i coraz bliższy koniec. Gdyby Ziemia nagle się zatrzymała w swojej wędrówce wokół Słońca, to po dwóch miesiącach spadłaby na gwiazdę i została spopielona w jej rozpalonym wnętrzu. Dwa miesiące to dostatecznie dużo czasu, by się pożegnać z życiem, ale za mało, by myśleć o ratunku dla naszej cywilizacji. Podobnie, jeśli jakaś siła zatrzyma ruch Układu Słonecznego wokół środka Drogi Mlecznej - to zaczniemy spadać z coraz większą prędkością na gigantyczną czarną |
dziurę, która rezyduje w samym centrum Galaktyki i pochłonęła już ponad cztery miliony słońc. Ten upadek byłby nieuchronny, choć dość długi - trwałby dziesiątki milionów lat, bo na szczęście mieszkamy na peryferiach Galaktyki (30 tys. lat świetlnych dzieli nas od jej środka i czającego się tam niebezpieczeństwa). Nigdzie we Wszechświecie nie zobaczymy zamarłych i nieruchomych względem siebie ciał, bo takie natychmiast zaczną się przyciągać i prędzej czy później się połączą. Gdziekolwiek kierujemy teleskopy, widzimy, jak materia wiruje w nieustannym tańcu, który w istocie rzeczy jest ucieczką przed zagładą. Zgodnie z radą, którą Czerwona Królowa udzieliła Alicji: "Aby utrzymać się w tym samym miejscu, trzeba biec ile sił".
Sezon na katastrofy Mam jednak złą wieść: żaden ruch nie będzie wieczny. Każde ciało nieustannie traci energię, emitując fale świetlne i cieplne, grzęznąc w materii przestrzeni międzygwiazdowej, która, choć jest na ogół bardzo rozrzedzona, to jednak stawia opór asteroidom, planetom i gwiazdom. Wszystkie więc kiedyś skończą w czeluści jednej z czarnych dziur. I my także, to nie ulega wątpliwości. Dopóki tak się nie stanie, błogosławmy ten kosmiczny pęd, dzięki któremu Ziemia już od 4,5 mld lat ucieka od zagłady i możliwe były narodziny oraz rozwój życia. To są niewyobrażalne prędkości.
Nie było wtedy w ogóle ludzi, na lądach królowały wielkie gady i zbliżała się potężna katastrofa, której ślady odkrywamy dziś w osadach sprzed 65 mln lat. Kreda zakończyła się tzw. masowym wymieraniem, w wyniku którego z powierzchni naszej planety zniknęły m.in. amonity, belemnity, mozazaury, plezjozaury, pterozaury i dinozaury. Połowa wszystkich żyjących wtedy gatunków. Podobnych katastrof było w dziejach naszej planety więcej. Niektórzy badacze dopatrują się w nich wyraźnego cyklu, sezonowości - powtarzalności co 26-30 mln lat. Pozostaje zagadką, co jest przyczyną tego cyklu, ale badacze sądzą, że jest nią właśnie wędrówka Układu Słonecznego wokół Galaktyki.
Taniec z ciemną materią Amerykański przyrodnik Michael Rampino z Uniwersytetu Nowego Jorku niedawno opublikował w periodyku Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego nową hipotezę, która zgrabnie łączy ze sobą nękające Ziemię kataklizmy kosmiczne i wulkaniczne. Naukowiec zauważa, że na ruch Słońca wokół Galaktyki nakładają się oscylacje o podobnym okresie jak wielkie wymierania. Droga Mleczna ma kształt wirującego dysku z wybrzuszeniem w samym środku. Nasza gwiazda porusza się w jednym z zewnętrznych ramion tego wiru - przy samej krawędzi dysku, tam gdzie jest on już mocno spłaszczony. Ale nie trzyma się dokładnie głównego nurtu, lecz w rytmie sinusoidy co jakiś czas wynurza się nad nim, a potem nurkuje pod
Każde przejście Układu Słonecznego przez ten dysk wiąże się więc z zanurzeniem w obłoku ciemnej materii. Byłoby dziwne, gdyby siła ciążenia tej materii nie wywierała na nas żadnego wpływu. Tak jak Księżyc wywołuje na Ziemi morskie pływy, tak ciemna materia może co kilkadziesiąt milionów lat przynosić wzbierające fale komet i asteroidów w Układzie Słonecznym. Co więcej, Ziemia - masywne ciało niebieskie - także przyciąga ciemną materię. Może się więc ona gromadzić we wnętrzu naszej planety, a pewne dane wskazują na to, że gdy cząstki tej tajemniczej materii zetkną się ze sobą, to anihilują, co wiąże się z emisją promieniowania. Krótko mówiąc, prof. Rampino sugeruje, że ciemna materia okresowo podgrzewa wnętrze Ziemi, a nadmiarowe ciepło szuka sobie ujścia przez ziemską skorupę, co kończy się katastrofami wulkanicznymi.
Włączyć hamulec? Cóż można na to poradzić? Wysiąść z Ziemi w biegu się nie da. Włączyć hamulca także nie potrafimy, zresztą nie warto, bo jak już wiemy, to by się skończyło całkiem pewną katastrofą. Wypada pogodzić się z zagrożeniami, które czekają na nas w drodze. I upajać się kosmicznym pędem, w którym bierzemy udział, nucąc pod nosem "Galaktyczną piosenkę" z filmu "Sens życia według Monty Pythona". Pamiętacie tę scenę? Z lodówki pani Brown (gra ją Terry Jones) wychodzi człowiek w różowej marynarce (Eric Idle) i śpiewa jej tak: "Proszę pamiętać, że żyje pani na planecie, która się obraca z prędkością 1,5 tys. km/godz., gna po orbicie z prędkością 30 km/s. Słońce, pani i ja, i wszystkie gwiazdy na niebie przemierzamy codziennie miliony kilometrów po zewnętrznej spirali galaktyki zwanej Drogą Mleczną. Wszechświat rozszerza się i rozszerza we wszystkich możliwych kierunkach, najszybciej jak się da, z prędkością światła - 20 mln km/min., szybciej już nie można". W czasie, w którym będziesz czytał ten tekst (ok. 6 minut), przemierzysz: 100 km - wirując z Ziemią wokół jej osi 10 000 km - poruszając się po orbicie wokół Słońca 80 000 km - mknąc z Układem Słonecznym dookoła Drogi Mlecznej 150 000 km - pędząc z całą Drogą Mleczną w kierunku konstelacji Lwa |
|
Skład i budowa atmosfery Atmosfera ziemska - powłoka gazowa otaczająca kulę ziemską (Niedźwiedź, 2003). Mieszanina gazów składająca się na atmosferę nazywana jest powietrzem atmosferycznym. Cechą atmosfery jest nieustanna zmienność w czasie i przestrzeni jej parametrów fizycznych. Zjawiska i procesy występujące w atmosferze dokonują się pod wpływem promieniowania słonecznego oraz charakteru powierzchni Ziemi. Mają one decydujący wpływ na zróżnicowanie krajobrazowe naszej planety, regulując intensywność procesów wietrzenia litosfery, reżim wodny i szatę roślinną poszczególnych regionów świata. Największą rolę odgrywa typ termiczny i wilgotnościowy stanów atmosfery. Znaczenie atmosfery przejawia się także w ochronie powierzchni Ziemi przed niekorzystnym dla życia zakresem promieniowania słonecznego. W atmosferze ulegają spaleniu i wyparowaniu wpadające do niej okruchy materii międzyplanetarnej (meteory). Jednak atmosfera stanowi jednocześnie istotną przeszkodę w obserwacjach otaczającej przestrzeni kosmicznej. |
|
Skład powietrza atmosferycznego Powietrze składa się ze składników stałych tzn. zachowujących stały udział w jego całkowitej objętości oraz składników zmiennych, tj. takich, których zawartość zmienia się w czasie i przestrzeni. Składniki zmienne nazywane są domieszkami. Wśród stałych składników powietrza objętościowo najwięcej jest azotu (ok. 78 %); tlen stanowi ok. 21 %, a argon niecały 1 % (rys. 2.2.1.).). Czwartym składnikiem stałym jest dwutlenek węgla, którego objętość stanowi zaledwie 0,03 %, jednak w warstwie przy powierzchni Ziemi stężenie tego związku ulega dość znacznym wahaniom. Pozostałe gazy składające się na całkowitą objętość powietrza, czyli neon, hel, krypton, wodór, ksenon i ozon, występują w śladowych ilościach - rzędu tysięcznch, a nawet milionowych części %. Proporcje składników stałych nie zmieniają się do wysokości około 80 km. Najważniejszą domieszką powietrza jest para wodna, której zawartość zmienia się w znacznych granicach i przy powierzchni Ziemi waha się od prawie 0 % (zimne krainy polarne, pustynie gorące) do 4 % (strefa równikowa). Warto dodać, że jest ona zawsze niewidoczna. Oprócz postaci gazowej woda występuje w atmosferze w postaci ciekłej, jako kropelki tworzące chmury i mgły, oraz w postaci stałej, jako kryształki lodu budujące chmury wysokie. |
|
Niemal całkowita ilość wody atmosferycznej występuje w troposferze, do wysokości 10 km, przy czym jej zawartość szybko spada wraz z wysokością. Na 5 km jest jej średnio dziesięciokrotnie mniej niż przy powierzchni Ziemi, a na 8 km aż stukrotnie mniej. Powyżej 10 km zawartość wilgoci atmosferycznej jest już bardzo znikoma. Odmianą tlenu jest ozon (O3), posiadający w cząsteczce trzy, a nie dwa atomy tego pierwiastka. Jego zawartość w atmosferze jest tak mała, że gdyby można było skupić cały atmosferyczny ozon w jednej warstwie na powierzchni Ziemi, miałaby ona pod normalnym ciśnieniem grubość zaledwie 3 mm. 90 % ozonu występuje w stratosferze, 10 % w troposferze. Największa ilość zawiera się na wysokości 15-55 km, z maksymalną koncentracją w warstwie 25-30 km (warstwa ozonowa). Wyżej zawartość ozonu szybko zmniejsza się i na wysokości ok. |
60 km ozon zanika całkowicie (rys. 2.2.3.). Ozon stratosferyczny powstaje wskutek przemiany cząsteczek tlenu O2 pod wpływem promieniowania ultrafioletowego (rys. 2.2.2.), natomiast ozon w troposerze tworzy się przy wyładowaniach elektrycznych oraz przy reakcjach tlenków z organicznymi związkami węgla pod wpływem promieniowania słonecznego (głównie strefy aglomeracji miejskich). Mimo, że ozon występuje w atmosferze w bardzo niewielkim stężeniu, jest jednym z ważniejszych składników powietrza z punktu widzenia utrzymania życia na Ziemi. Ozon stratosferyczny ma bowiem zdolność pochłaniania ultrafioletowej części promieniowania słonecznego (UV) w zakresie fali <0,29 μm, które jest w zbyt dużych ilościach szkodliwe dla organizmów żywych. Nadmiar promieniowania UV powodowałby ścinanie się białka i zabijanie żywych komórek, jednak pewna jego ilość jest potrzebna do wytwarzania witaminy D, koniecznej do wzrostu organizmów żywych. |
Rys. 2.2.1. Skład powietrza atmosferycznego stanowią w 99 % azot i tlen |
Tak więc ozon stratosferyczny ma duże znaczenie biologiczne i pomimo małej zawartości w atmosferze jest doskonałym regulatorem dopływu promieniowania UV do powierzchni Ziemi. Natomiast ozon troposferyczny wystepujący przy powierzchni Ziemi działa niekorzystnie na organizmy żywe. Na organizm człowieka wpływa drażniąco, atakuje układ oddechowy, u roślin utrudnia proces fotosyntezy. |
|
Rys. 2.2.2. Powstawanie ozonu w stratosferze. Pod wpływem promieniowania UV o długości fali <0,24 μm część dwuatomowych cząsteczek tlenu (O2) rozpada się na pojedyncze atomy. Te z kolei łączą się z innymi drobinami O2, tworząc trzyatomowe cząsteczki tlenu, czyli ozon. Równocześnie zachodzi odwrotny proces rozpadu O3, wskutek pochłaniania przezeń promieniowania UV, ale o nieco dłuższym zakresie fali (0,24-0,29 μm). Obydwa te procesy równoważą się. Towarzyszy im silny wzrost temperatury w warstwie 15-50 km, zwanej ogólnie ozonosferą, która przepuszcza w kierunku Ziemi już tylko promieniowanie w zakresie >0,29 μm. |
Rys. 2.2.3. Koncentracja ozonu w atmosferze |
|
Innymi gazowymi domieszkami atmosferycznymi są tlenki siarki, azotu, fosforu i in. powstające w procesach spalania (np. przemysł, motoryzacja). Największe ich stężenie obserwuje się w wielkich miastach i obszarach przemysłowych (tab. 2.2.1.). Oprócz gazów atmosfera zawiera również cząstki ciekłe i stałe unoszące się w powietrzu, zwane aerozolami atmosferycznymi. Mogą mieć pochodzenie organiczne lub nieorganiczne. Do organicznych zaliczają się bakterie, pyłki roślin, zarodniki grzybów. Natomiast nieorganiczne - oprócz kropelek wody i kryształków lodu - stanowią cząstki dymu, sadzy, popiołu pochodzące z wybuchów wulkanów lub wytwarzane przy produkcji przemysłowej i ogrzewnictwie, a także kryształki soli morskiej uwalniające się do atmosfery przy rozbryzgiwaniu fal. Aerozole atmosferyczne pełnią ważną rolę w procesach pogodotwórczych, gdyż stanowią dla zawartej w powietrzu pary wodnej tzw. jądra kondensacji. Na nich przy odpowiednio niskiej temperaturze osadza się para wodna w postaci kropelek wody lub kryształków lodu powodując tworzenie się chmur i opadów. Ocenia się, że przy powierzchni Ziemi w 1cm3 powietrza znajduje się nad lądami 104-106 jąder kondensacji, a nad oceanami ok. 4*102 (tab. 2.2.1.). |
|
Tab. 2.2.1. Koncentracja jąder
kondensacji w atmosferze
|
Rys. 2.2.4. Podział domieszek atmosferycznych |
|
Główne źródła antropogeniczne zanieczyszczenia powietrza atmosferycznego |
|
|
|
Fot. 2.2.2. Rozbryzgujące fale morskie są źródłem cząstek soli w atmosferze |
|
Fot. 2.2.1. Wulkan Semeru we wschodniej części Jawy jest jednocześnie najwyższym szczytem tej wyspy. Trudno jest jednoznacznie ustalić do jakiej wysokości sięga atmosfera. Rzednie ona stopniowo zlewając się ostatecznie z przestrzenią międzyplanetarną. Wraz z wysokością zmieniają się cechy fizyczne atmosfery, takie jak masa, gęstość, ciśnienie i temperatura. W warstwie od 0 do 5 km nad powierzchnią Ziemi skoncentrowane jest ok. 50% masy powietrza tworzącego atmosferę, a warstwie do 35 km aż 99%. |
|
Biorąc więc pod uwagę wielkość masy zawartej do tej wysokości należy stwierdzić, że w porównaniu z promieniem ziemskim wynoszącym średnio 6370 km atmosfera jest warstwą bardzo cienką. Również bardzo szybko i systematycznie wraz z wysokością spada gęstość powietrza. Średnio przy powierzchni Ziemi wynosi ona 1250 g/m3. Na wysokości 20 km osiąga zaledwie 87 g/m3, a na wysokości 500 km stanowi niemal próżnię spadając do ułamków grama. Podobnie zmienia się wielkość ciśnienia atmosferycznego (rys. 2.2.5.). Podczas gdy na poziomie morza wynosi średnio na Ziemi 1013 hPa, to na wysokości 10 km osiąga już tylko około 270-300 hPa. Na 20 km od powierzchni Ziemi wartość ciśnienia spada do ok. 50 hPa, a powyżej górnej granicy stratosfery (50 km) jest niższa od 1 hPa. Spadek tego parametru jest spowodowany zmniejszaniem się nadległego słupa powietrza, ale jeszcze bardziej zmniejszaniem się gęstości atmosfery wraz z wysokością. Zupełnie inaczej od opisanych wyżej parametrów kształtują się zmiany temperatury w pionie atmosfery. Mają one zróżnicowany charakter (rys. 2.2.6.). Ponieważ podział atmosfery został dokonany głównie w oparciu o jej profil termiczny, tak więc zmiany temperatury zostaną omówione poniżej, przy okazji opisu poszczególnych warstw. Atmosferę można podzielić na dwie zasadnicze warstwy. |
Rys. 2.2.5. Zależność ciśnienia (P) od wysokości atmosfery (H) |
|
Pierwsza, sięgająca od powierzchni Ziemi do wysokości ok. 100 km, której skład gazowy jest stały, składa się z cząsteczek obojętnych elektrycznie. Nazywana jest homosferą. Drugą warstwę, rozciągającą się powyżej wysokości 100 km, cechuje zmieniający się skład chemiczny w na różnych poziomach i stąd określana jest jako heterosfera. Warstwa ta posiada zróżnicowany skład, ponieważ nie występuje w niej mechaniczne mieszanie się gazów. Zawiera cząsteczki zjonizowane (jony), czyli cząsteczki obdarzone ładunkiem elektrycznym. Jony tworzą się na skutek krótkofalowego promieniowania słonecznego na dużych wysokościach. W 1961 roku została przyjęta uchwała Komisji Aerologicznej Światowej Organizacji Meteorologicznej o podziale atmosfery na kilka warstw (sfer), głównie w oparciu o kryterium zmian temperatury wraz z wysokością. |
|
Rys. 2.2.6. Przekrój pionowy przez atmosferę (1968r) |
Poczynając od najniższej są to: troposfera 0-11 km (6 km nad biegunami, 17 km nad równikiem) stratosfera 11-50 km mezosfera 55-80 km termosfera >85 km jonosfera 85-800-1000 km egzosfera >800-1000 km Wymienione główne sfery oddzielone są od siebie warstwami przejściowymi zwanymi "pauzami". Ponad troposferą znajduje się tropopauza o przeciętnej rozciągłości około 1-2 km, ponad stratosferą - stratopauza (5 km), a nad mezosferą - mezopauza (5 km). Jak wcześniej napisano, udział składników stałych nie zmienia się do wysokości około 80 km, czyli obejmuje troposferę, stratosferę i mezosferę. Wszystkie zjawiska i procesy pogodowe zachodzą w troposferze, tak więc meteorologia zajmuje się wyłącznie tą warstwą atmosfery ziemskiej. Podobnie klimatologia, która zajmuje się empirycznymi uogólnieniami stanów pogody w czasie i przestrzeni. Wyższe warstwy atmosfery są przedmiotem badań aeronomii stanowiącej, podobnie jak meteorologia, dział geofizyki. |
|
Najbardziej dynamiczną warstwą
atmosfery jest troposfera (gr. tropos = zwrot, obrót; warstwa
ciągłych zmian). Następuje w niej nieustanne przemieszczanie
powietrza, jego mieszanie, ruchy turbulencyjne. Duża dynamika tej
warstwy spowodowana jest stykaniem się z powierzchnią Ziemi i silnym
oddziaływaniem podłoża. Zawiera się w niej 4/5 całej masy atmosfery.
Górna granica troposfery waha się w zależności od szerokości
geograficznej i pory roku od około 6-8 km nad biegunami do 15-17 km
nad równikiem (rys. 2.2.7.). W szerokościach umiarkowanych wynosi
ok. 10-12 km. Nad równikiem troposfera sięga wyżej dzięki silnemu
nagrzaniu powierzchni, obecności ciepłego, rozrzedzonego powietrza i
związanych z tym intensywnych prądów konwekcyjnych (wznoszących). Z
kolei nad biegunami powietrze jest chłodne, ciężkie i przeważają w
nim ruchy opadające. |
|
Zakres zmian temperatury i związanej z nią miąższości
omawianej warstwy zależy od: pory dnia, pory roku i szerokości geograficznej (im większy dopływ energii promieniowania słonecznego, tym wyższa temperatura i większa miąższość warstwy przyziemnej) rodzaju podłoża i jego pokrycia (nad lądem silniejsze zmiany temperatury i miąższości warstwy przyziemnej niż nad wodą; im bujniejsza roślinność, tym mniejsza zmienność tych parametrów; obszary otwarte - np. łąka, step, pustynia - większy zakres zmian, gęsta zabudowa - ograniczenie zakresu zmian) rzeźby terenu (tereny płaskie, równinne - większy zakres zmian) stanu zachmurzenia (chmury nie dopuszczają do silnego nagrzewania się gruntu w dzień i wychładzania w nocy, przez co zmniejszają zakres zmian) prędkości wiatru (wzrost prędkości wiatru powoduje wzrost turbulencji i szybszy transport ciepła - miąższość warstwy przyziemnej będzie większa, ale zmiany temperatury w pionie mniejsze) |
Rys. 2.2.7. Wysokość troposfery w przekroju południkowym |
|
W warstwie przyziemnej temperatura może mieć bardzo różny kierunek zmian wraz ze zwiększaniem wysokości. Może wyraźnie spadać: o 1°C/100 m w słoneczny, letni dzień lub rosnąć nawet o kilka stopni na 100 m przy silnym wypromieniowaniu ciepła podczas zimowej, pogodnej nocy (przyziemna inwersja temperatury). W warstwie tej zachodzą także silne zawirowania przepływającego powietrza spowodowane tarciem o niejednorodną powierzchnię. Wyróżnia się od wyżej leżących poziomów troposfery zmniejszoną prędkością wiatru wskutek szorstkości podłoża i występujących w niej intensywnych ruchów pionowych. |
|
Fot. 2.2.3. Miąższość warstwy przyziemnej zależy m. in. od wysokości n.p.m., rzeźby terenu, rodzaju podłoża i charakteru jego pokrycia. |
Górskie lasy tropikalne nie sprzyjają dużej miąższości warstwy przyziemnej. Wieś w górach północnego Laosu w pobliżu granicy z Tajlandią. |
|
Otwarty teren kotliny górskiej stanowi bardzo korzystne warunki dla rozwoju pionowego warstwy przyziemnej, ale wysokie położenie n.p.m. ogranicza znacznie ten proces. Wysokogórska kotlina na Wyżynie Tybetańskiej. |
Pozbawione roślinności tereny pustyń gorących należą do najkorzystniejszych obszarów do rozwoju pionowego warstwy przyziemnej. W tym przypadku ograniczeniem będzie urozmaicona rzeźba. Pustynia Kyzył-Kum. |
|
Akweny wodne ograniczają rozwój warstwy przyziemnej ze względu na dużą bezwładność termiczną wody. Szkierowe wybrzeże Szwecji. |
Wysoka zabudowa miejska znacznie zwiększa szorstkość podłoża i pionowy zasięg warstwy przyziemnej. Stolica Wenezueli Caracas. |
|
Na wysokości 1-6 km od powierzchni Ziemi rozciąga się średnia troposfera. Powstaje w niej większość rodzajów chmur. Wyróżnia się w tej warstwie poziom kondensacji (nasycenia parą wodną), na którym w warunkach temperatury dodatniej rozpoczyna się proces skraplania pary wodnej i powstawania chmur złożonych z kropelek wody oraz poziom sublimacji, na którym w warunkach nasycenia i temperatury ujemnej para wodna przekształca się bezpośrednio w kryształki lodu (płatki śniegu) lub igiełki lodowe. Wysokość wymienionych poziomów ciągle się zmienia w zależności od wilgotności powietrza i temperatury. Powyżej 6 km występuje górna troposfera, w której utrzymują się stale temperatury ujemne. Dominują w niej wiatry zachodnie o wielkich prędkościach. Ich zachodni kierunek spowodowany jest ruchem obrotowym Ziemi. Są one szczególnie silne w pobliżu górnej granicy troposfery i noszą tam nazwę prądów strumieniowych (ang. jet stream). Przyjmuje się, że ich duże prędkości (tab. 2.2.2.) są wynikiem znacznych różnic temperatury i ciśnienia między stykającymi się ze sobą warstwami atmosfery (troposferą i stratosferą). Tab. 2.2.2. Prędkość wiatru w osiowej części prądów strumieniowych (w umiarkowanych szerokościach geograficznych) wg różnych źródeł. |
|
|
Poziom, na którym kończy się typowy dla troposfery spadek temperatury z wysokością nazywa się tropopauzą. Jest to strefa przejściowa między troposferą i stratosferą, nie przekraczająca z reguły 2 km. Stratosfera (łac. stratus = warstwa) zalega nad tropopauzą do wysokości ok. 50 km. Według dawnych poglądów gazy wchodzące w jej skład miały wskutek bezruchu układać się w warstwy zależnie od ich gęstości i stąd jej nazwa. W rzeczywistości warstwa ta charakteryzuje się słabymi ruchami pionowymi i turbulencyjnymi powietrza oraz silnymi poziomymi (głównie wiatry zachodnie). |
|
Pod względem profilu termicznego stratosfera dzieli się na dwie części - dolną (12-35 km), w której temperatura jest niemal stała (ok.-55°C) i górną (35-50 km), w której temperatura wzrasta wraz z wysokością i na granicy ze stratopauzą wynosi ok. 0°C. Wzrost temperatury w stratosferze jest związany z obecnością ozonu, który niemal w całości (90 %) jest zawarty w tej warstwie atmosfery. Gaz ten tworzy się w warstwie 15-55 km, a największa jego koncentracja przypada na przedział wysokości 20-35 km (tzw. ozonosfera lub warstwa ozonowa). Ozon powstaje, a następnie rozpada się pod wpływem promieniowania słonecznego (ultrafioletowego; rys. 2.2.2.). Procesom powstawania i rozpadu ozonu towarzyszy wzrost temperatury, dlatego temperatura rośnie z wysokością. Z uwagi na inwersyjny układ temperatury, w warstwie górnej nie zachodzą ruchy turbulencyjne. Ponad stratosferą znajduje się warstwa przejściowa zwana stratopauzą, o grubości ok. 5 km. Powyżej, na wysokości ok. 55-80 km, rozciąga się mezosfera (gr. mezos = pośredni, środkowy). Cechuje się ponownym szybkim spadkiem temperatury z wysokością (średnio 2,3°C/1 km) i na górnej granicy osiąga temperatury rzędu od -80 do -90°C, a nawet niższe. Są to najniższe temperatury w atmosferze. Prędkości wiatrów w omawianej warstwie podlegają dużym wahaniom - od 15 do ponad 100 m/s. Wskutek szybkiego pionowego spadku temperatury w mezosferze rozwinięta jest turbulencja. Ponad mezosferą, w przedziale wysokości 80-85 km, znajduje się warstwa przejściowa - mezopauza. Najbardziej zewnętrzną warstwą atmosfery jest termosfera (gr. thermós = ciepły, gorący). Występuje powyżej wysokości 85 km. Swoją nazwę zawdzięcza szybko i stale rosnącej temperaturze wraz z oddalaniem się od powierzchni Ziemi. Na wysokości 120 km temperatura osiąga wartość ok. 100°C, na 250 km - ok. 700°C, powyżej rośnie już nieco wolniej, do ok. 1000°C na górnej granicy, która przebiega na wysokości ok. 800 km. W termosferze gęstość powietrza jest już bardzo mała, co oznacza, że zawiera ona niewielką ilość ciepła, przez co może reagować szybko na dobowe zmiany ilości promieniowania słonecznego. Podane wartości dotyczą najwyższych temperatur w ciągu doby, czyli w porze popołudniowej, wczesnym rankiem są one bowiem znacznie niższe. Dobowa różnica jest bardzo duża - na wysokości 500 km temperatura w ciągu dnia może wzrosnąć znacznie powyżej 1000°C, podczas gdy w nocy obniża się do 400°C. W średniej i górnej termosferze dobowe różnice termiczne wynoszą więc kilkaset °C. Bardzo wysokie temperatury w tej części atmosfery są rezultatem pochłaniania promieniowania słonecznego o bardzo małych długościach fal. Nie są to jednak temperatury w potocznym rozumieniu. Termometr w tych warunkach na pewno nie wskaże podawanych wartości, gdyż więcej ciepła traci na wypromieniowanie, niż jego otrzymywanie od nielicznych na tych wysokościach cząsteczek powietrza. Podane temperatury należy rozumieć głównie jako średnią energię kinetyczną cząsteczek znajdujących się w termosferze. Bardzo niewielka gęstość powietrza powoduje, że nie zachodzi niemal przewodzenie ciepła, co sprawia, że poruszające się na tych wysokościach satelity czy inne przelatujące obiekty kosmiczne (np. rakiety) nie nagrzewają się na drodze przewodnictwa i wysokie temperatury nie powodują ich uszkodzenia. Skutkiem pochłaniania przez cząsteczki krótkofalowego (ultrafioletowego) promieniowania słonecznego jest jonizacja powietrza, tzn. powstawanie cząsteczek gazu obdarzonych dodatnim lub ujemnym ładunkiem elektrycznym (jonów; gr. ion = idący). Zjawisko to jest charakterystyczne dla mezosfery i termosfery, a warstwę gdzie takie cząsteczki występują nazywa się jonosferą. Zawiera się ona w granicach od 60 do 1000 km wysokości. W procesie jonizacji następuje utrata lub przyłączanie elektronów przez cząsteczki powietrza. Pod wpływem promieniowania ultrafioletowego wzbudzone cząsteczki są rozbijane, tracą elektrony (zawsze ujemne) i wskutek przewagi w nich ładunków dodatnich powstaje jon dodatni. Uwolnione w ten sposób wolne elektrony stanowią jony ujemne; mogą być przyłączane do cząsteczek neutralnych i wówczas powstaje jon ujemny. Procesem odwrotnym do jonizacji jest rekombinacja czyli neutralizacja (zanik) jonów. Wskutek utraty elektronów przez jony ujemne lub przechwytywania elektronów przez jony dodatnie cząsteczki osiągają ładunek obojętny elektrycznie. W jonosferze utrzymuje się równowaga między jonizacją a rekombinacją. Procesy te, w pewnym sensie, bardzo przypominają proses powstawania i niszczenia ozonu w stratosferze. Zmienne natężenie ultrafioletowego promieniowania Słońca (wiatr słoneczny) wywołuje zaburzenia w jonosferze i polu magnetycznym Ziemi. W okresach wzmożenia tego promieniowania w obrębie termosfery i górnej mezosfery pojawiają się zorze polarne. Najczęściej występują na wysokości 80-400 km, rzadziej na wysokości 1000 km i więcej. Zjawisko to powstaje w wyniku zachodzącej rekombinacji (neutralizacji) zjonizowanych cząstek powietrza atmosferycznego pod wpływem wiatru słonecznego zawierającego wielką ilość elektronów. Elektrony wzbudzają dodatnie jony występujące w jonosferze, które wracając do stanu podstawowego (obojętnego elektrycznie) wypromieniowują energię w postaci światła. Zorze polarne występują w regionach okołobiegunowych, gdyż cząstki wiatru słonecznego, ze względu na swój ładunek elektryczny, poruszają się głównie wzdłuż linii sił ziemskiego pola magnetycznego w kierunku biegunów. Na półkuli północnej zorze polarne występują najczęściej między 65 a 75°N i są zjawiskami stosunkowo częstymi (do 100 i więcej w ciągu roku, raczej zimą). |
|
Fot. 2.2.4. Zorza polarna w regionie Terytoriów Północno-Zachodnich w Kanadzie |
Fot. 2.2.6. Zorza polarna w okolicy Tromso |
|
Fot. 2.2.5.. Zorza polarna w okolicach Aberdeen (Szkocja), 21.01.2005 |
Fot. 2.2.7. Zorza polarna wokół bieguna południowego zarejestrowana 11.09.2005 |
|
W jonosferze wyróżnia się kilka mniejszych warstw, w których koncentrują się jony o przewadze dodatnich lub ujemnych. Warstwy te odznaczają się zdolnością odbijania fal radiowych wysyłanych z powierzchni Ziemi. Umożliwia to łączność radiową, nawet na bardzo wielkie odległości, poprzez kilkakrotne odbicie fal radiowych, wysyłanych przez nadajnik, od warstw jonosferycznych i od powierzchni Ziemi. Koncentracja jonów w jonosferze cechuje się, podobnie jak temperatura, dużą zmiennością dobową i roczną.
Helu dostarcza radioaktywny rozpad ciężkich atomów pierwiastków, takich jak uran, tor i rad, występujących w skorupie ziemskiej, natomiast źródłem wodoru jest para wodna i metan występujące głównie w troposferze i stratosferze, z których wodór jest uwalniany pod wpływem promieniowania ultrafioletowego. Wodór i hel wskutek niewielkiego ciężaru mogą następnie przenikać na znaczne wysokości atmosfery. Gazy te tworzą tzw. koronę Ziemi (geokoronę). |
|
Fot. 2.2.8. Jonosfera umożliwia rozchodzenie się fal radiowych na znaczne odległości. Nadajnik radiowy w Miłkach k. Giżycka |
Rys. 2.2.8. Schemat rozchodzenia się fal radiowych o różnym zakresie częstotliwości. |
|
Jezus wróci na Ziemię jeszcze w tym
roku? Grozi nam koniec świata? |
Tak uważa przynajmniej programistka Nora Roth, która dokonała swojego "odkrycia" na podstawie skomplikowanych kalkulacji oraz analiz i poinformowała o tym na swojej stronie internetowej. "W 2016 roku skończy się na Ziemi okres 6000 lat grzechu i na naszej planecie zapanuje wieczna sprawiedliwość i pokój, a Jezus powróci, by zabrać swoich wyznawców do nieba" - napisała na stronie markbeast.com Nina Roth, argumentującwszystko odpowiednimi wyliczeniami. Sekret losów naszej planety tkwić ma zdaniem kobiety w poniższym fragmencie proroctwa |
Daniela: "Siedemdziesiąt tygodni wyznaczono twojemu ludowi oraz świętemu miastu na zakończenie grzechu, zaprzestanie przewinień i obmycie nieprawości oraz dokonanie przebłagania za nieprawości oraz wprowadzenia wiecznej sprawiedliwości, aż do zapieczętowania wizji oraz do namaszczenia Najświętszego". Dokonując analizy tekstu oraz kolejnych cykli życia na Ziemi Nora Roth doszła do wniosku, że proroctwo dotyczy roku 2016. |
Screen ze strony Niny Roth z jej wyliczeniami |
|
Pojawił się na Ziemi wraz ze zbłąkanym meteorytem. Niestety pochodzenie tego kosmicznego kamyczka nie jest znane. Prawdopodobnie pochodzi on z zupełnie innej galaktyki, jeśli nie uniwersum. Zarażenie wirusem Solanum nazywane jest gorączką afrykańską, ponieważ przed paroma laty w Afryce w samym środku upalnej Sahary spadł niewielki świecący meteor wielkości średniego samochodu. Ale ma to też swoje jasne strony (taką Jasną Stronę Mocy). Dzięki meteorytowi na tym terenie są zaburzenia silnego pola elektromagnetycznego i dziwne, nieznane dotąd promieniowanie. Tak, więc teren ten jest wolny od Tibijczyków i maniaków Ogame. Teoria szaleńca Druga najstarsza teoria pochodzenia Zombiaków. Zdaniem tej teorii jest stworzenie wirusa przez jakiegoś szalonego naukowca(Zdecydowanie przesadził z zielskiem. Teoria UFO Zdaniem pana Mietka spod sklepu z winem „U Ani” wirusa podrzucili nam kosmici. Tematu chyba nie trzeba rozwijać… Teoria maga Podobna do teorii szaleńca. Według tej teorii wirus ten nie jest sprawką wybitnego, szalonego chemika, lecz niezrównoważonego psychicznie czarownika. Kto wie? Może to prawda?
przez owady tudzież pokąsanie przez zwierze, gdyż żaden przedstawiciel fauny nie przechodzi po zakażeniu reanimacji, jak i żadne zwierze pasożytnicze nie wykazuje zainteresowania zainfekowanymi osobnikami. Objawy Poniższe objawy tyczą się jedynie zakażenia przez pokąsanie, a rozkład godzinowy jest przybliżony, jako że pogryzienie w różne części ciała skutkuje różną szybkością rozwoju choroby. Godzina pierwsza – ból i przebarwienia w okolicach ukąszenia, rana bardzo szybko krzepnie. Godzina piąta – gorączka, dreszcze, wymioty, ostre bóle. Godzina ósma – drętwienie kończyn, wysoka gorączka (ok. 40 st. C), otępienie, skurcze. Godzina jedenasta – paraliż, odrętwienie, utraty świadomości, zwolnienie akcji serca. Godzina szesnasta – zainfekowany zapada w śpiączkę. Godzina dwudziesta – następuje zatrzymanie akcji serca, brak aktywności mózgu, śmierć biologiczna. Wirus zaczyna rozwijać się coraz szybciej w płacie czołowym mózgu. Doba po ukąszeniu – następuje samoistna reanimacja. Leczenie i zapobieganie Nie opracowano dotychczas żadnej szczepionki ani leku. Jedynym medykamentem opracowanym aby zapobiegać zakażeniu była szczepionka Phalanx, która jednak okazała się nie działać, gdyż opierała się na teorii, iż zombizm jest odmianą wścieklizny. Szczepionki nie mają zastosowania, gdyż nawet pojedynczy wirus, w osłabionej postaci prowadzi nieuchronnie do zakażenia. Doświadczenia wojenne pokazały, że jedynym ratunkiem dla osoby pokąsanej jest natychmiastowa amputacja kończyny pokąsanej, jednak i to daje tylko ok.
Faktem jest, iż przewagę nad ludźmi daje umarłym to, że nie odczuwają oni zmęczenia, nie potrzebują snu ani pożywienia. Poza siłą – taką jak u zwykłego człowieka – zdolności żywego trupa są co najwyżej mierne. Ma on problemy z koordynacją ruchową. Jego kroki są chwiejne i powolne, a nawet ścigając ofiarę rzadko kiedy porusza się szybciej niż jeden krok na sekundę. Nigdy nie spotkano zombie, który umiałby skakać lub biegać, ponieważ ich zmutowany mózg nie jest wstanie zapanować nad tak skomplikowanymi czynnościami. Wzrok Zombie potrafi wypatrzeć ofiarę z takiej samej odległości jak człowiek. Wbrew powszechnej opinii żywe trupy nie potrafią rozróżnić żywego od „swoich” bez wyraźnych znaków. Najprawdopodobniej sugerują się one żwawszymi ruchami oraz ogólnym zachowaniem u ludzi. Zombie jednak w przeciwieństwie do ludzi nie opierają się głównie na oczach, a ich uwaga jest równo podzielona na wszystkie zmysły, o czym świadczy fakt, że nawet pozbawione oczu sprawnie prowadzą polowanie. Węch Węch jest jedną z cech, w których umarlaki przewyższają żywego człowieka. Zombie umieją bezbłędnie wyczuć zapach żywego mięsa, najprawdopodobniej kierując się zapachem potu. Dzieje się tak za sprawą mutacji dokonujących się w mózgu, i równorzędnemu podziałowi zmysłów. Słuch Tak jak i w przypadku węchu, po reanimacji umarły charakteryzuje się lepszym słuchem niż przed śmiercią. Mimo, iż zakres odbieranych częstotliwości pozostaje taki jak u ludzi (16Hz-20kHz) zombie wykazują się o wiele większą czułością. Jednak po mimo tak dobrego słuchu, żywe trupy kierują się z reguły w kierunku każdego źródła dźwięku, nie tylko wydawanego przez organizmy żywe. Smak Cały zmysł smaku u zombie skupia się na odróżnianiu mięsa zwierzęcego od ludzkiego, z preferowaniem tego drugiego. Czucie Wszystkie testy oraz doświadczenia z pola walki wskazują na to, że zombie nie odczuwają bólu. Niezależnie od tego czy jest to strzał z kuszy w klatkę piersiową, podpalenie czy odcięcie ręki, umarlak praktycznie tego nie zauważy (oprócz np. odcięcia nogi gdy nie będzie w stanie kontynuować chodu). Szósty zmysł Często zdarzało się, że umarlak atakował nawet po pozornym pozbawieniu go wszystkich możliwości orientacji w otoczeniu. Przypuszcza się, że zawdzięcza to szóstemu zmysłowi, którego istnienia jednak nie udało się udowodnić.
Inteligencja i wzorce społeczne Inteligencja umarłych nie wykracza poza poszukiwanie i zabijanie celu. Nie są oni w stanie logicznie myśleć, co często owocuje np. brakiem umiejętności otworzenia drzwi które trzeba pociągnąć. Nie wykazują one żadnych wzorców socjalnych, nie wykształciły mowy i najprawdopodobniej się nie porozumiewają (poza dwoma rozróżnianymi rodzajami pojękiwania). Cała zależność sprowadza się do podążania za najbliższą ofiarą, co z reguły prowadzi do zbijania się zombie w duże grupy, przeradzające się ostatecznie w hordy. Porozumiewanie się U zombie można wyróżnić dwa rodzaje jęków. Pierwszy, podczas poszukiwania zwierzyny miarowy i stosunkowo spokojny. Gdy zombie zauważy potencjalny cel jego jęki stają się o wiele głośniejsze, dłuższe i dziksze. Całe porozumiewanie się zombie polega na podążaniu w kierunku, z którego dobiega drugi sposób pojękiwania. W praktyce oznacza to, że kontakt z jednym zombie, potencjalnie nie groźnym może się skończyć z koniecznością walki z całą okolicą. Zapobieganie Nie istnieją żadne szczepionki przeciwko wirusowi solanum, a jedyna forma zapobiegania światowej, tudzież regionalnej epidemii to systematyczne, bezwzględne eliminowanie wszystkich zakażonych, oraz nie dopuszczanie do kolejnych pogryzień. |
|
|
Mutacja wścieklizny może spowodować apokalipsę zombie Teorie dotyczące końca świata, a dokładniej rzecz ujmując końca ludzkości, mnożą się w ostatnich latach. Gatunek ludzki może wyginąć tak na prawdę na wiele sposobów: wystarczy uderzenie ogromnej asteroidy, wybuch wulkanu Cleveland lub nawet trzecia wojna światowa, w której zostanie użyta broń masowej zagłady. Sam termin "koniec świata" nawiązuje do zakończenia istnienia czegoś konkretnego, jednak najczęściej chodzi o koniec naszego gatunku. Ludzkość w tym temacie jest bardzo podzielona. W przeszłości wyznaczano już wiele dat końca, jednak żadna się nie sprawdziła, natomiast w międzyczasie wciąż powstają nowe. W tym momencie idealnie pasuje zdanie: "Ile ludzi, tyle zdań". Jedni uważają, że koniec dopiero nastąpi. Inni twierdzą, że koniec świata już jest ale proces ten zachodzi powoli, natomiast jeszcze inni często wypowiadają się z uśmiechem na twarzy iż przeżyli już tyle końców świata i przeżyją następne. Istnieje pewna teoria, według której przyjdzie taki dzień iż żywi ludzie będą musieli stawić czoła zombie i zacznie się walka o przetrwanie. Znaczna większość podchodzi
chorobą, która doprowadza do szaleństwa. Z czasem jednak pojawiły się różne teorie według których wydarzenia te mogły być spowodowane działaniem jakiegoś nowego rodzaju narkotyków czy nawet soli kąpielowych. Pojawiły się również pogłoski iż napastnik z Miami, Rudy Eugene, był nosicielem wirusa LQP-79, ale do tego jeszcze wrócimy. Amerykański rząd jedynie co zrobił to uspokajał twierdzeniami iż nie czeka ich apokalipsa, ponieważ zombie nie istnieją. Powyższe zapewnienia jakoś nie pasują do ćwiczeń, jakie przeprowadzono na Uniwersytecie Michigan w kwietniu bieżącego roku. Jak stwierdziła Dr. Eden Wells z wydziału epidemiologii, apokaliptyczna wizja ataku zombie brzmi śmiesznie, ale jeśli przygotujemy się na każde potencjalne zagrożenie, nawet na najbardziej niewyobrażalną katastrofę - będziemy przygotowani dosłownie na wszystko. Czy jest w takim razie sens przygotowywać się na coś, co podobno nie istnieje? Amerykański rząd nieraz ostrzegał przed zombie. Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (CDC) zamieściło nawet na swojej stronie przewodnik, dzięki któremu będziemy mogli zwiększyć swoje szanse na przeżycie,
Zdaniem prof. Dinmana, wirus wścieklizny musiałby jakoś wyewoluować, ponieważ w obecnej postaci zabija swoją ofiarę zaledwie kilka dni po wystąpieniu objawów. Pierwsze objawy pojawiają się jednak po okresie inkubacji, do których zalicza się lęk, dezorientacja, omamy, ślinotok, wodowstręt (hydrofobia), światłowstręt oraz paraliż lub nadmierne pobudzenie, przypominające wściekłość. Sam okres inkubacji może trwać od 10 dni do nawet roku, dlatego zdaniem naukowca, rozprzestrzenianie się wirusa nie jest tak szybkie i niebezpieczne jak pokazują to w filmach o zombie. Podobnego zdania jest dr. Samantha Price, naukowiec zajmujący się biomedycyną, która twierdzi iż wścieklizna kojarzy się raczej z psami, jednak wirus obecnie będzie najprawdopodobniej mutować do formy, która będzie przypominać wirusa zombie pod warunkiem, że stanie się mniej śmiertelny. Prof. Dinman uważa, iż wścieklizna może się stać dosłownie wirusem zombie gdy nie będzie zabijać nosiciela, a zamiast tego zacznie kontrolować jego mózg i zmuszać swoją ofiarę do gryzienia innych ludzi, czyli do dalszego rozprzestrzeniania się. Wirus wścieklizny musiałby zostać
przed pojawieniem się w szpitalu był zamieszany w bójkę. Mężczyzna powiedział, że został zaatakowany przez dwie osoby w Praia Grade, które go pobiły, jednak został również podrapany i ugryziony. Po około godzinie od dochodzenia, człowiek poddany kwarantannie stał się apatyczny, bardzo zmęczony i nie wiedział gdzie się znajduje. Następnie dochodziło do wydarzeń, które z pewnością mogłyby zostać wykorzystane do nakręcenia horroru z zombie w roli głównej. Zachowanie mężczyzny uległo niespodziewanemu i znacznemu pogorszeniu, zaczął okazywać wrogość i agresję. Według urzędników, pacjent zdołał się uwolnić z wszelkich zabezpieczeń a gdy personel i rządowi ochroniarze nie byli w stanie zatrzymać go w pomieszczeniu, zdecydowano się go zastrzelić. Chwilę później mężczyzna niespodziewanie wstał i próbował zaatakować lekarza, jednak ponownie go zastrzelono. W tym przypadku agresywne zachowanie zostało spowodowane wirusem LQP-79 a wracając jeszcze do sytuacji w Miami, Rudy Eugene,
zombie jest raczej wyśmiewany, jednak z drugiej strony niektóre osoby mogą doszukać się sprzeczności: pojawiają się przypadki kanibalizmu, dwaj mikrobiolodzy twierdzą że pojawienie się zombie w przyszłości (niewiadomo jak odległej) jest możliwe a amerykański rząd temu zaprzeczył. Kogo więc słuchać? Gdydy rzeczywiście miało dojść do omawianej apokalipsy, z pewnością nie poinformowano by nas o tym wcześniej aby nie wywoływać paniki. Jednak pewnego dnia świat przedstawiony w filmach, takich jak "Resident Evil" czy "Świt Żywych Trupów" może się okazać naszą rzeczywistością. Jako ciekawostkę w tym temacie warto podać o grzybie Cordyceps unilateralis, jaki odkryto w jednym z brazylijskich lasów deszczowych, który potrafi zainfekować mrówkę i dosłownie przejąć kontrolę nad jej mózgiem, aby przetransporotowała go do sprzyjającego wzrostowi miejsca. Przykład wzięty z natury każe się zastanowić, czy ludzkość lub niektóre osoby nie są kontrolowane w podobny sposób. |
|
Antotalgin Natural, krople, do uszu, 15 g Producent: FARMINA |
Opis Krople do uszu z nagietkiem przeznaczone do usuwania woskowiny usznej u dorosłych i dzieci powyżej 1 roku życia. W swoim składzie zawiera: dokuzynian sodu- związek powierzchniowo czynny powodujący rozmiękczanie woskowiny usznej, a przez to jej łatwiejsze usunięcie, nalewkę z nagietka- łagodzi stan zapalny powstający wokół zalegającej woskowy i działa przeciwbakteryjnie specjalnie dobrane podłoże. Skład Natrii docusas, calendula officinalis, vehiculum Działanie Działa kompleksowo na problemy związane z zalegająca woskowiną uszną. Profilaktyczne stosowanie preparatu pozwala zachować odpowiednią higienę ucha, wspomagając naturalny proces usuwania woskowiny. Regularne stosowanie preparatu Antotalgin natural zapobiega gromadzeniu się woskowiny usznej dzięki czemu pomaga uniknąć kłopotliwego płukania uszu. Wskazania Preparat pomaga usunąć woskowinę z zewnętrznego przewodu słuchowego i pozwala uniknąć problemów związanych z jej zaleganiem (m.in stanów zapalnych). Sposób użycia wyrobu medycznego W celu regularnej higieny uszu stosować 1-2 razy na tydzień. Do usuwania złogów stosować przez 3 dni z rzędu. Przed użyciem należy przyjąć pozycję leżącą z uchem (z którego chcemy usunąć woskowinę) skierowanym ku górze. Zakropić 3-5 kropli. W razie potrzeby można stosować kilka razy dziennie. Produkt polecany dla dorosłych i dzieci powyżej 1 roku życia. Stosowanie u dzieci poniżej 1 roku życia wyłącznie po konsultacji z lekarzem. Przeciwwskazania i środki ostrożności Uczulenie na którykolwiek ze składników preparatu. Nie należy stosować w przypadku perforacji błony bębenkowej, infekcji ucha, w przypadku założonego drenu. Możliwe działania niepożądane wyrobu medycznego W przypadku nadwrażliwości możliwe są takie objawy jak wysypka, świąd, zaczerwienienie. Typ preparatu: Wyrób medyczny Przechowywanie: Temperatura pokojowa |
|
SOLWAX ACTIVE krople do uszu 15 ml Solwax active skutecznie usuwa złogi woskowiny usznej. Unikalna formuła i wygodna forma preparatu gwarantuje bezpieczne stosowanie zarówno u dorosłych jak i u dzieci. Wskazania Usuwanie złogów woskowiny usznej. Solwax active jest zalecany w regularnej higienie uszu aby zapobiegać tworzeniu się złogów woskowiny. Działanie Solwax active zawiera aktywny związek carbamide peroxide (urea peroxide). Urea peroxide uwalnia w uchu aktywny tlen, który powoduje oderwanie woskowiny od skóry przewodu słuchowego zewnętrznego. Solwax active zawiera również niejonowe związki powierzchniowo czynne pomagające w rozmiękczaniu woskowiny oraz wzmacniające działanie preparatu. Sposób użycia Przed użyciem należy buteleczkę ogrzać w dłoni jeżeli lekarz nie zalecił inaczej, należy wkroplić do ucha 5-10 kropli, odczekać kilka minut, można zatkać ucho wacikiem. Zabieg należy powtarzać przez cztery dni rano i wieczorem. Nie należy wprowadzać dozownika do przewodu słuchowego zewnętrznego zbyt głęboko, jest to szczególnie ważne przy aplikacji u małych dzieci. Unikać kontaktu z oczami, nie połykać. Ważne Nie należy stosować preparatu w przypadku bolesności ucha, perforacji błony bębenkowej, uczulenia na którykolwiek ze składników preparatu oraz w przewlekłych stanach zapalnych ucha środkowego i przewodu słuchowego. Kobiety w ciąży, karmiące piersią, dzieci poniżej 12 roku powinny stosować Solwax active pod nadzorem lekarza. Skład Glycerine, 1, 2-propanediol, Carbamide peroxide, Ethylenediaminetetraacetic Acid Disodium Salt, Ethylene alcohol, Sodium citrate. |
Producent: SOLINEA SOLWAX ACTIVE krople do uszu 15 ml |
|
Kadzidło (arab.: لبٌان, lubbān, hebr. ketoret, gr.
libanos, thymiana, łac. tus, incensum) – substancje zapachowe
uwalniane podczas spalania, pochodzenia naturalnego stosowane w
rytuałach religijnych, medytacji, w kosmetyce, kuchni i medycynie. W rejonie Morza Śródziemnego kadzidło (tutaj zwane olibanum) powstawało z substancji żywicznej otrzymywanej z przedstawicieli rodzaju kadzidla (kadzidłowiec) (Boswellia sacra, Boswellia serrata) z dodatkiem innych gatunków aromatycznych roślin z rodziny osoczynowatych (Burseracerae). Gatunki, z których uzyskuje się surowiec to niskie drzewa i krzewy występujące na terenie Afryki i Bliskiego Wschodu. Uszkodzenie kory powoduje sączenie żywicy, która po zaschnięciu jest zbierana. Wyschnięta żywica przypomina kawałki rozdrobnionego bursztynu. W czasach przed Imperium Rzymskim cena kadzidła była wyższa niż cena złota. Od starożytności kadzidło jest substancją używaną do celów kultu. Podczas spalania w kadzielnicy wydziela przyjemny zapach. Odświeżający, cytrusowy aromat olibanum sprawia, że od tysiącleci jest używany w rytuałach oczyszczających i w medytacji. Poza zasięgiem roślin z rodzaju kadzidla stosowane są kadzidełka wytwarzane z innych substancji zapachowych. |
|
|
|